środa, 26 sierpnia 2015

Rosołek

     Wróciłam! Przepraszam wszystkich stęsknionych za tak długą przerwę w publikowaniu wspaniałych acz nic nie wnoszących do Waszego życia pościków. Trochę się zawiesiłam, bo a to bezpłatny urlop bez kompa, a to przewlekła śmierć kompa, a to zaległości przez brak kompa, a to poważne, zmieniające życie decyzje. Tak. Robię sobie mini rewolucję egzystencjalną. Pierwszym jej założeniem jest skrajne, jak na mnie, ograniczenie alkoholu. Dlaczego? Po co? What's the point? Pewnego słonecznego, zakrapianego piwskiem czwartku na Ogro, rozmawiając o życiu, śmierci i gołębiach z Agatką z Łąki, doszłam do smutnej konkluzji- od 17 czy 18 roku mojego istnienia nie było ani jednego tygodnia bez alkoholu. POMYŚLCIE O TYM. Wiadomo, że to przeważnie łagodne piwko do towarzystwa, ale k*rwa. PO CO? Zawarłam więc pakt o piciu okazyjnym. Żadnego chmielu za każdym razem, gdy tylko sobie przypomnę, jak wspaniale smakuje, żadnego wieczornego winka na krążenie i romantyczny nastrój. Nie i ch*j. Przy okazji zaoszczędzę. Więcej pieniędzy na inne używki, o ironio.
Inne paktowe postanowienia to ogólny ogar fizyczny, na dobry początek bieganko i joga, zdrowe jedzonko, ograniczenie konsumpcjonizmu, odkładanie na Londyn/Berlin i powrót do korzeni, czyli tryb artysty. W związku z tym rzuciłam wolontariat w agencji, Duży krok, ale raczej do przodu. Czuję się wolna.
No, to tyle u mnie, dni pełne niżu, ale przeczuwam, że zbliża się czadowość. Teraz do rzeczy, a raczej człowieka! Z racji tego, że teraz ciężki czas, a pościk i tak miał o niej powstać, wydaje mi się, że to moment idealny.

     Aleksandra, znana również jako Aleks, Aleksis, Rosołek, Rossi czy zapomniana już Lady Roza/Rosa (?). Zacznę tradycyjnie od początku. 

Zanim trafiłam do spektakularnego liceum, w którym poznałam Aleks, coś tam o niej wcześniej słyszałam, chociaż nie wiem skąd. To pewnie dlatego, że do szaraczków wizualnych to ona nie należy. Tak więc wiedziałam, że ma dredy, że fristajluje, że prowadzi aktywne życie nocne, że wyrywa dupeczki, że ma zabójcze oczy i największe tunele w Płocku. Ach, i że jest wykolczykowana jak nałożnica Lucyfera. Pomyślałam, że czadowa osoba i że też chciałabym zostać nierządnicą Czarnego Pana. Potem dotarło do mnie, że przecież jestem ciotą, więc najprawdopodobniej nigdy nie będzie nam dane się spotkać. A tu niespodzianka!
Rozpoczęcie licealnego roku szkolnego. Wchodzę do klasy, wyglądam jak brzydki koleś bez gustu, który chce być piękną kobietą i wypiera fakt, że to niemożliwe, patrzę, a tam jakieś dwie dziarskie laski w jednej ławce. Patrzę raz jeszcze i już jestem pewna, że to Lady Roza. Tej obok nie byłam w stanie zidentyfikować i mimo tego, że była do Olki piekielnie podobna, to i tak naiwnie pomyślałam, że to pewnie jej dziewczyna i gratulowałam w głowie odwagi i bycia cool. Serio. Okazało się oczywiście, że piękna nieznajoma to to nie kto inny, jak starsza siostra Aleks. Brawo Kejti, ciota alert. 
I cóż, zaczęłyśmy się ze sobą po prostu trzymać, przyszło nam to dość naturalnie. 

     Jak już wspomniałam w homoseksualnym pościku- Aleksandra otworzyła mi bramy do cudownej, lesbijskiej krainy, przez cały czas prowadząc mnie dzielnie za rączkę. Tak tak, oczywiście, że przerwała moją passę dziewictwa. Gdy kobietę pociągają kobiety, to musi się wszystkiego nauczyć od bardziej doświadczonych koleżanek, bo to przecież w cholerę skomplikowane i nienaturalne przede wszystkim. Nie zapominajmy, że to wybryk natury. 
Ja z kolei stałam się dla niej, jak mi się wydaje, silną podporą, jakąś namiastką stabilności w jej nasyconym każdą możliwą emocją życiu. Zresztą działało i nadal działa to w dwie strony. 

     Liceum zleciało nam na zachwycaniu się dziewczętami, drwieniu z rzeczywistości, przesiadywaniu w aleksowym mieszkanku i słuchaniu Depeche Mode, sprzątaniu po Jodełce, pilnym uczeniu się (Aleks), olewaniu szkoły (Kejti), upijaniu się na mieście itp. Klasyczne, licealne życie, świetna sprawa. Wspominamy z pasją do tej pory. 

     


     Po ogólniaku, a w sumie to po mojej wyprowadzce do Poznania, nastąpił rozłam. Z mojej winy, bardziej głupoty. Obraz Aleksandry, mojego drogiego Rosołka, został umiejętnie skrzywiony, a ja równie umiejętnie zmanipulowana. Straciłyśmy kontakt na dobry rok. To chyba sytuacja, za którą jest mi najmocniej wstyd i zawsze będzie. 
W ostateczności Kejti zmądrzała, a Aleks przygarnęła ją z powrotem, bo ma serduszko większe od swoich tuneli i prawie tak samo dobre i wypełnione płynną miłością jak moje. Prawie, bo jest świadomym pedałem dłużej niż ja, a to ciężkie, życiowe wykroczenie. Złe pedały, złe. 

     Obecnie Aleksis jest moją brakującą- choć mam jedną rodzoną i milion ciotecznych- siostrą. Nie wyobrażam sobie jej braku, życzę jej lepiej niż sobie samej i wiem, że z nikim nie złapię takiej więzi jak z nią. Miłość bez pociągu w czystej postaci. Mój mały Rosołek.

     Miało być dłużej i szerzej, ale Olcią to ja się z Wami nie podzielę.


XOXO, Kejti gerl