sobota, 12 grudnia 2015

Remisja

     Wyobraźcie sobie rzecz niesamowitą: wszystkie znaki na niebie, Fejsbuku i Pudelku wskazują na to, że karma powraca. Pełną gębą.
Paraliże nagle ustały, z czym wiąże się najlepszy z prezentów od karmy- znowu piję alkohol. Nie wtedy, kiedy tylko mam ochotę, więc jest postęp. Okazyjnie! A to, że okazji się ostatnio nazbierało, to już nie moja wina. Alkoholu tym bardziej.
Kolejny dowód na długo wyczekiwany zwrot szczęścia: MAM, K*RWA, PERKUSJĘ. TAK. Drżyj muzyczny światku, drżyj. 
Jeszcze jeden: moja siostrzenica jest niewyobrażalnie cudowna. Najpiękniejsze dziecko na świecie. Wiem, wiem, każdy mówi tak o swoim rodzinnym grzdylu... ALE SPÓJRZCIE NA TĄ TWARZ:


Pozamiatała nią Wszechświat niczym nienajwyższy Jaruś grający w siatkówkę.
Trochę hermetyczny żart, wybaczcie, ale kocham Jarka i chciałam zobaczyć jego imię. 
I jeszcze jeden, ostatni, którym się z Wami podzielę: dostałam awans w pieko. Będę panią kierowniczką. RISPEKTA. 
Cała reszta super zdarzeń to już moja słodka tajemnica. Czerpię dziką przyjemność z obnażania się przed czytelnikami, ale bez przesady. 

     Czas na anegdotkę, która będzie wytworem wk*rwu. 
Klasyczny dzień w pieko, choć nieklasycznie zaspałam. Przez to te kilka godzin w pracy styrało mnie niemiłosiernie. 
Jakimś cudem jednak przetrwałam, a ostatnią godzinkę postanowiłam przeznaczyć na podjęcie decyzji, czy przedstawiać się ludziom zaczynając od utalentowanej fotograf czy wyk*rwistej perkusistki. Cieszyło i bawiło mnie to niezmiernie, więc humor miałam przedni. 
Do czasu. 

Wchodzi pani. Nazwę ją: Typowa, Gruba i Fujfuj, Prawdopodobna Barbara, Która Jest Klasycznym Przypadkiem Niespełnionej i Wk*rwionej Polki, Której Życiową Misją Jest Przypie*dalanie Się Do Ludzi i Traktowanie Nas, Plemienia Obsługi Klienta, Jak Dz*wki, Które Nie Wydają Reszty. W skrócie: S*KA. Wchodzi i najwidoczniej ma w domu j*bane drzwi obrotowe. W każdym pomieszczeniu. Patrzę na nią swoją sympatyczną twarzą i proszę, żeby je zamknęła. Zatrzymuje się, mierzy mnie wzrokiem i milczy. Przymyka drzwi i grubasowym, zorganizowanym krokiem zmierza w moją stronę. Bierze drożdżówkę i jeden z dwudziestuczterech chlebków. Kasuję, wydaję resztę, S*ka zbiera się do wyjścia, a ja wkładam rączki w kieszenie spodni, bo przecież w pieko jest już całkiem zimno. Rękawiczki będą wkrótce niezbędne. Przechodzę kawałeczek w stronę namiastki ciepła w postaci grzejnika, który jest niezły, ale tylko, jak przy nim stoisz. W pewnej chwili z przesuszonych nienawiścią ust S*ki pada tekst: a dostanę jakąś reklamówkę? I wiecie, jakim tonem. Odpowiadam, z względną sympatią i rączkami w kieszeniach, że owszem, ale muszę dziabnąć od niej jeszcze 5 groszy, bo siatki są płatne. Oburzyła się tym faktem. Ch*j z tym, że przy kasie, na wysokości j*ebanych oczu, widnieje kartka z taką informacją. Teraz rozpiszę dialog.

S*ka: No dobrze, skoro robi mi pani taką łaskę, że mnie pani obsługuje, to poszukam swojej reklamówki...

Kejti: Łaskę? Po prostu przekazuję informację, że reklamówka jest płatna. 

S*ka: ...łaskę, łaskę! Stoi tu pani taka bezczelna, ręce w kieszeniach i robi mi pani łaskę, że pani obsługuje! 

Kejti: Wie pani co, tutaj jest TROSZKĘ zimno, bo mamy już TROSZKĘ niskie temperatury i TROSZKĘ nie ma ogrzewania.

S*ka: ...to rękawiczki niech sobie pani kupi! Naprawdę, bezczelna obsługa, co to ma być... 

W TYM MOMENCIE SIĘ WK*RWIŁAM.

Kejti: Dlaczego jest pani taką typową, zgorzkniałą Polką, która czepia się wszystkiego bez powodu i narzeka na cały cudny Wszechświat? Nie powinna być pani przypadkiem za granicą? Odpowiedziałam tylko na pani pytanie zwyczajnym tonem, a pani obraża mnie, bo jest mi po prostu zimno. Trochę ludzkich odruchów by pani nie zaszkodziło.

S*ka: ...(spojrzenie nienawiści, szok i głupi ryj)

Kejti: ...

S*ka: ...to pani jest typową Polką!

Kejti: Przykro mi, ale jestem Polką tylko w połowie, więc zaliczyła pani srogie pudło. 

S*ka: ...


I poszła w świat wyżyć się na kolejnej istocie. 
Mam nadzieję, że po drodze wdepnęła w ciepłą, parującą kupę. 


XOXO, Kejti gerl