wtorek, 4 sierpnia 2020

Muzyka islandzka

Czas coś spłodzić, bo stanowczo za bardzo się opi*rdalam... Ale hej! To że wożę bezwysiłkowo dupę na wózku nie oznacza, że nie mogę mieć wakacji! Postanowiłam przerwać serię "niepełnosprawnej Kejti" na rzecz cudu, jakim jest muzyka islandzka. Sponsorką tej imprezy jest wspaniałomyślna Karina 'Carmel' <3. Mam nadzieję, że nie zawiodę i jej i was i siebie. Następnym razem będzie o ziemniakach.
A muzyka islandzka? Cóż ja się zakochałam. Jeśli nie byliście na Islandii to dzięki niżej wymienionym muzykom trochę tam będziecie.

  • Björk- przedstawiać nie trzeba. NIECO ekscentryczna przy czym genialna. Pamiętam, że dawno temu, gdy jeszcze gówno o muzyce wiedziałam, stwierdziłam, że śpiewa jakby nie do rytmu. I tak się zakochałam! Idealnie odzwierciedla dzikość i liryczność Islandii.
  • Sigur Rós- mam nadzieję, że przedstawiać nie trzeba! Idealni w każdym dźwięku. Jak o nich myślę, przychodzi mi do głowy określenie: tętno Islandii. Jak byłam na koncercie w Rejkiawiku to się popłakałam.
  • Ólafur Arnalds- neoklasyczny geniusz. Na jego koncercie również płakałam. Opiszę jego muzykę jednym określeniem: wyk*rwiście piękna. Nic więcej nie dodam, bo nie trzeba.
  • Bloodgroup- o matko i córko! Cóż za wspaniały kawałek elektroniki! POLECAM MOCNO.
  • Mugison- nuta klasycznego rock'a, nuta dziwności.
  • múm- momentami dość ekscentryczni, ale w taki lekki sposób. Islandzcy do sześcianu.
  • Amiina- przeze mnie przechrzczone na 'islandzkie dzwonki' choć nimi nie są. 
  • Kiasmos- w teorii jest to techno. W praktyce- cud, miód, elektronika przy której się wzruszasz.
  • Agent fresco- rzekłabym, że rock, ale to coś więcej.
Björk- https://youtu.be/ZaxUZH0cbhM

Sigur Rós- https://youtu.be/Bz8iEJeh26E

Ólafur Arnalds- https://youtu.be/K6u5D-5LWSg

Bloodgroup- https://youtu.be/2S5wIpaxsDA

Mugison- https://youtu.be/UBVbzGAMvv0

múm- https://youtu.be/gDb8hduT584

Amiina- https://youtu.be/YYrebYg8WWg

Kiasmos- https://youtu.be/cUF19JMgiZM

Agent frescohttps://youtu.be/Tgb0wqW28oU

To moi najważniejsi muzycy! KROPKA




wtorek, 19 maja 2020

Skandal

Post z seriiiiiiii <werble> "Przygody niepełnosprawnej Kejti.
Zacznę od tego, że zablokowałam sobie aplikację iPKO na cudnym srajfonie(przez co nie mogę podziwiać swoich ciężko zarobionych milionów). Dlatego też wizyta w oddziale, do którego da się wtoczyć wózkiem. Poza zablokowaną aplikacją, wymieniłam też dowód- o czym w banku wypada wspomnieć. Swoją drogą- na zdjęciu dowodowym wyglądam jak kryminalista. Wybaczcie długi wstęp, ale to w celu wprowadzenia dramaturgii i wplecenia kilku żarcików.
Enyłej ruszyłyśmy z rana na tę misję. Podjeżdżamy pod bank, a tam wyk*rwista kolejka przed wejściem. Prószy sobie prawie letni nieprzyjemny deszcz. Czasu było niewiele bo rehabilitacja. W związku z tym- bo już ch*j z tym deszczem!- postanowiłyśmy skorzystać z mistycznego 'prawa niepełnosprawnych do pierwszeństwa'. Ludzie w maseczkach ociekających deszczem oczywiście mnie nie widzieli (to pewnie przez siarczysty deszcz). Nawet jeśli zauważyli to przecież ja wygodnie siedzę, a oni- biedni- stoją. Ania postanowiła zatem porozmawiać z prawdziwym autorytetem- pracownikiem banku, który stróżuje u wrót przybytku. Powiedziała, że osoba na wózku, że pierwszeństwo, że się spieszymy bo rehabilitacja. Niewzruszona pani powiedziała na wszystko NEIN. Na odchodne nam rzekła, że w 'takiej sytuacji' powinnyśmy zadzwonić i umówić się na konkretną godzinę. 
Także nie umówiłam się z nią na dziewiątą i trzeba było próbować gdzie indziej. W "gdzie indziej" już się udało. 
TAKA HISTORIA! 

wtorek, 17 marca 2020

Jesteśmy w torbie.

Rozpocznę od wytłumaczenia tytułu.Otóż pewnego dnia spóźniłyśmy się na rehabilitację. Co niestety zdarza się dość często, bo czas to sk*rwiel. Wpadamy do ośrodka z wytłumaczeniem, że klucze od domu były w torbie i nie mogłyśmy ich znaleźć. Na co jedna z cudownych fizjoterapeutów: wy jesteście w torbie. Tak oto powstał tekst, który wygrał wszystko. Dodatkowo jest bardzo adekwatny do obecnej sytuacji. WSZYSCY JESTEŚMY W TORBIE. Trwa pandemia, jest ch*jowo. Ludzie się boją, boję się i ja. Choć wydaje mi się, że naród ładnie to dźwignął i ogarnia. Nasze dni wyglądają spektakularnie. Ja robię krzyżówki, Ania tłucze sudoku, sporo czytamy, trochę oglądamy. Ania w ramach spaceru wystawia mnie na balkon. Sporo jemy- bo co tu robić?! Ogólnie jestem zdania, że planeta powiedziała "STOP" i cały ten gnój, który ludzkość wytworzyła, zwolnił. Ja ją rozumiem, bo ludzkość przegina, ale niech to się już k*rwa skończy.

wtorek, 10 marca 2020

Powylewowe przysłowia

Uwrażliwiam- trzeba mieć dystans! Przypomnę, żebyście zrozumieli nadchodzące cudowności- wylew zafundował mi: podwójne widzenie, zeza rozbieżnego, wózek inwalidzki. A sponsorem tej imprezy była wrodzona wada naczynia. Dodam jeszcze, iż współautorką cytatów jest moja wspaniała terapeutka wzroku- Dorota. Uwaga jedziemy! :
1. Raz na wózku, raz na wózku,
2. Nie taki zez straszny, jak go korygują.
3. Widziały gały co pojedyncze.
4. Kaśka z wózka-  będzie lżej.
5. Z małego naczynka- duży wylew.
6. Nieszczęścia chodzą parami, a Kejti wcale.
7. By poruszanie się miało smaczek- raz wózeczek, raz kijaszek. 
8. Co ma chodzić, nie pojeździ.

sobota, 7 marca 2020

Zemsta

Dzisiaj z Anabelcią odbyłam podróż do IKEI. Oczywiście na niebieskim miejscu parkingowym stało auto bez upoważniającej do tego karty. Obok "moich" miejsc są te dla rodzin. Wydedukowałam że to pewnie zemsta za większe przywileje. Poza tym przecież niepełnosprawni nie odwiedzają IKEI. Po całej misji 'IKEA' utwierdziłam się w przekonaniu, że ludzie nie potrafią chodzić w miejscach publicznych. Tak się składa, że w niechodzeniu jestem ekspertem. Odkryłam także po raz setny, że jestem świetnym wózkiem na zakupy.

poniedziałek, 2 marca 2020

Powylewowość niczym starość

Mam plan wypunktować, dlaczego stan po wylewie jest jak starość. Zobaczymy jak mi to pójdzie. Polecam trzymać kciuki, nie bulwersować się, tylko świetnie bawić i śmiać.

Dlaczego życie po wylewie jest podobne do starości:

1. Przynajmniej na noc- tak w razie czego- zakłada się pampersa.
2. Problemy z pamięcią i chronologią.
3. Niedowłady kończyn.
4. Je się w śliniaku.
5. Schody to wyzwanie.
6. Częste wspominanie przeszłości i rozpływanie się nad nią.
7. Niektóre części ciała nak*rwiają.
8. Łyka się szerokie spektrum tabletek.
9. Brak seksu.
10. Problemy ze wzrokiem.
11. Kłopoty z wypróżnianiem się.
12. Często robi się pipi na podsuwacz (basen).
13. Dużo wizyt lekarskich.
14. Konieczność wykonywania pisemnych ćwiczeń podnoszących sprawność umysłową.

sobota, 29 lutego 2020

Neurologopedia

Będzie o tym: jak właściwie wyglądają zajęcia logopedyczne. Zapewne zdajecie sobie sprawę, że po wylewie moje mięśnie odpowiadające za mowę również dostały po d*pie. Stąd też moje cudowne logopedki, które- oczywiście jak to ja- kocham. O nich już było, dlatego teraz postaram się Wam przybliżyć cóż na zajęciach logopedycznych tak właściwie wyczyniam. Skupiają się one bowiem nie tylko na mówieniu, ale też na oddychaniu. Zaskoczę Was i zacznę od początku przykładowych zajęć. Zaczynamy od szybkiego masażu w okolicach ust i szyi. Jest jeszcze masaż w środku jamy ustnej- policzki, język, podniebienie- który łaskocze jak cholera. Później przeważnie szeroko otwieram i zamykam buzię. Następnie jak najdłużej "ciągnę" samogłoski (AAAAAAAA, EEEEEEEE, IIIIIIIIIII, OOOOOOOOO, YYYYYYYY), a czasem pani Winogrono jednocześnie ręcznie wibruje mi krtań. To taka rozgrzewka. Ach zapomniałam o naprzemiennym uśmiechaniu się i robieniu dzióbka w międzyczasie. Później liczenie do 10 na jednym wydechu/wszystkie dni tygodnia na jednym wydechu/miesiące na jednym wydechu- to trudniejsze niż się wydaje! Dodam, że musi być głośno i wyraźnie! Potem różne wyliczanki i zdania- oczywiście na jednym wydechu np. "Idzie kominiarz po drabinie, fiku-miku już w kominie", "Tańcowały dwa Michały- jeden duży, drugi mały". "Siała baba mak nie wiedziała jak.", "Jak pan jedzie po obiedzie wypadają z beczki śledzie."(mój faworyt!). Na koniem czytam na głos, z zachowaniem interpunkcji i intonacji rozmaite artykuły z internetów. Aw międzyczasie piję kawkę, wypytuję o życie prywatne, dowcipkuję i wcinam kalarepę/marchewkę (ćwiczenie mięśni). Wydaje się, że nic takiego nie robię, ale po zajęciach jestem wymęczona!                                                                 

niedziela, 23 lutego 2020

Piątek piąteczek piątunio!

Ostrzegam! Ten post może być nieco obrzydliwy. Zacznę od mojej ulubionej przyśpiewki jak coś się dzieje- Wyyyleeew too za maaałoo! wyyyleeew too za maaałooo! jeeszczee czyymś Kejti d*pi*rdolić byy sięę przydało!
W tamtym tygodniu zaczęła mnie jakby boleć d*pa, nie byłam jednak w stanie zidentyfikować dlaczego. Po wstępnych oględzinach mojej seksownej pielęgniarki stwierdzono, że tuż nad szparą pośladkową zbiera mi się prawdopodobnie jakaś ropa, bo jest wyraźne zgrubienie. Dzwonimy po lekarza. Lekarz patrzy mi na d*pę, Ania wysyła mu jej zdjęcie na pamiątkę i żeby się skonsultował z innymi (nie wrzucę go tutaj, bo się porzygacie.). Padła diagnoza: zakażenie bakterią e coli. Prawda że cudownie? Co z tym zrobić? Na dobry początek maść, dzięki której "to" pęknie. Tak oto dorobiłam się w ciele kolejnej dziurki. Potem już był tylko ból i smród rodem z zoo, przy wydobywaniu (poprzez wyciskanie) tej wydzieliny. Wszystkiego się moja najdzielniejsza osobista pielęgniarka pozbyła i nie wiem, co widziała, ale wszystko wskazywało na to, że ma ochotę sobie wydłubać oczy. Do dzisiaj ma traumę i nie jest w stanie spojrzeć w okolice moich idealnych pośladków bez retrospekcji. Po całym tym pozyskiwaniu mazi- leżenie na boczkach (no nie poczytałam sobie), nieziemsko bolesne płukanie nowej dziury, wietrzenie d*py i brak wózkowania. Brzmi rozrywkowo? Najbardziej i tak boli w serduszko to, że miałam i mam przerwę od moich misiaczków z Kinesis.
Jedno Wam powiem: żadna kupa nie dała mi takiej ulgi i satysfakcji jak moment, w którym się tego g*wna pozbyłam.
Już jest dobrze, antybiotyk łykam, siedzieć mogę, d*pa nie boli, nowa dziura się zasklepia. Ciężko było.

Może ni jest to post wysokich lotów, raczej niskich, ale musiałam to wycisnąć ze swojego systemu. PRZEPRASZAM!

niedziela, 16 lutego 2020

KINESiSowe Owoce

Postanowiłam stworzyć anonimowy opis moich najdroższych misiaczków-cudotwórców z ośrodka rehabilitacyjnego. Uwielbiam owoce, dlatego też będą owocami. Nie jestem pewna czy to będzie interesujące, ale postaram się by było choć minimalnie śmieszne i rozrywkowe. Po prostu muszę dać upust tej ogromnej miłości.

Fizjoterapeuci:

Brzoskwinka- kocham ją całą duszą i ciałem. Przywiozła mi nawet biżuterię z zagranicy- tak bardzo mnie wielbi. Na każdych zajęciach z nią sikam pod siebie ze śmiechu (a muszę uważać bo nie mam pampersa). Uwielbiam jak ucisza mnie szybkim ci!, gdy cierpię. Poważnie! Przy niej cierpienie jest wręcz przyjemne. Bezwstydnie ją podrywam i wiem że to lubi.

Truskaweczka- no cóż ją również kocham. Również ją podrywam, bo wtedy tak uroczo reaguje i mówi że się mnie boi. Nie moja wina, że najzwyczajniej w świecie jest dobrą dupeczką. Niestety cały czas podkreśla, że tylko "menszczyzny". Nie mogę się doczekać aż się ogarnę i spalę z nią blanta.

Kiwi- sam sobie wybrał taki owoc i zajebiście do niego wizualnie pasuje w pewien sposób. Zawsze naśmieję się z nim jak głupia. Przeuroczy i przekochany człowiek. W dodatku ciasteczko jakich mało.

Mango- zadziwię Was, ale to kolejna fantastyczna postać. Bije od niego mądrość i aż kuje w patrzałki. Świetny facet. Za każdym razem na koniec zajęć przeprasza mnie za zadany ból, co jest nieziemsko urocze

Męski smoczy owoc- najseksowniejszy mężczyzna na świecie. Moja hetero miłość. Zawsze jak wysyłam mu buziaczka to odsyła go z impetem. Ma najbardziej pociągające nogi na świecie. Czuję się z nim bardzo bezpiecznie. Stawia mnie pod ścianą i dyskretnie asekuruje. Uwielbiam go. Jest prezydentem Kinesis.

Banan- ma najwybitniejsze poczucie humoru. Gadam z nim o dupeczkach i cyckach. Z nim najlepiej mi się chodzi. Mało tego- zapi*rdalam z nim po schodach! Z tego co zaobserwowałam jest świetnym ojcem.

Morelka- Przezabawna w taki ekstra sposób. Mała, ale zadziwiająco silna i taka kochana. Ma czadowe podejście do pacjentów.

Melon- młodzienaszek, oczywiście zajebisty. Cudowny człowiek.

Liczi- tutaj również nie ma zaskoczenia bo i przystojny i zajebisty. Rzadko się spotykamy ale tyle wiem na pewno.

Przeczadowe neurologopedki:

Wisienka- na torcie Kinesis. Jest między nami niesamowita więź. Jestem pewna, że w innych okolicznościach też byśmy były ziomkami. Zawsze, ale to zawsze! piję z nią kawkę na zajęciach i dba o to żeby było do niej mleko. Na każdych zajęciach na gadam się z nią jak wściekła, ale żeby nie było- coś tam pracujemy! Zaprosiłam ją do nas na wino.

Winogrono- bo z niego robi się wino, a im starsze tym lepsze (ta fenomenalna kobieta cały czas uderza do swojego- jak na mój gust cudownie dojrzałego wieku. Ma rzadko dziś spotykaną klasę. Wspaniała specjalistka z pasją i przeurocza postać.

Papaja- piekielnie dobra dusza! Wymyślam z nią nieziemsko śmieszne zdania do ćwiczeń. Urocza matka-Polka. Nie przebierając w słowach- jest zajebista. (wiem, często tego używam, ale inaczej ich określić się nie da.)


czwartek, 6 lutego 2020

Dziewiczy lot na ziemię obiecaną


Wylądowałyśmy. Niespełna trzygodzinny lot był ubogi w atrakcje za oknem, odprężającą drzemkę czy- całe szczęście- turbulencje. Dość syty był za to mój niespokojny umysł- ilość obaw dotyczących tak drastycznej zmiany naszego położenia jako danie główne. Na przystawkę podano zaś niekończące się wyobrażenia o katastrofie lotniczej, o których tyle się czyta i których nikt się nie spodziewa. A na deser rodacy, którzy podchmieleni jeszcze przed wejściem na pokład dają upust swoim najszlachetniejszym narodowym cechom, kurwiąc i narzekając niemiłosiernie na każdą napotkaną inność, wcinając kanapkę z pasztetem i pomidorem. Tak oto, zawieszona w metalowej puszce kilka kilometrów nad ziemią, otoczona społeczeństwem od którego próbowałam uciec, przygotowywałam się mentalnie na życie na Islandii.


niedziela, 26 stycznia 2020

Misja Poznań!

W każdy piątek śmigamy do Poznania na terapię wzroku. Jest to niezła misja. Czasem jeździmy autem- wtedy Ania jako kierowca ma przesrane, a czasem pociągiem i wtedy przesrane mam ja. Jazda pociągiem to spore przedsięwzięcie, angażujące sztab ludzi, ale PKP ma to nieźle ogarnięte. Tym razem ruszyłyśmy autem, bo przed terapią miałam kontrolną wizytę u chirurga-ortopedy-artysty (zostawił mi majestatycznie artystyczną bliznę na ręce, którą uwielbiam). Po wizycie, terapia wzroku, a po niej spotkanie z przyjaciółką Ani- cudowną Nalcią. Natalia jest jakby producentką spektakli tanecznych w Starym Browarze- splendor prawda? Zjadłyśmy relatywnie zdrowy obiad, wypiłyśmy kulturalnie kawkę u Nalci w biurze i w końcu nadszedł czas na siusiu- tu się zawiodłam. W jednej łazience znalazło się rozlane tanie wino. Drugą okupowała bardzo niepełnosprawna młodzież, zresztą również waliło tanim winem. Oczywiście w trakcie korzystania kolejna bardzo niepełnosprawna młodzież usiłowała wejść. Całe szczęście bohaterska Natalia (którą za to kocham jeszcze bardziej) ich srogo opie*doliła. Ostatecznie siku zrobiłam, ale droga wyboista. Po tych wszystkich przebojach powrót do Bydgoszczu (wiem, że niepoprawne, ale mnie bawi). Na trasie bez większych przebojów- żadnych mandatów czy wyskakujących dzików, saren, wiewiórek, prostytutek. Ostatecznie w domciu padłyśmy jak martwe.Taki to właśnie atrakcyjny piątek. 

sobota, 18 stycznia 2020

+y niepełnosprawności

Proszę pamiętać, że poniższy tekst ma charakter humorystyczny!
Przedstawię plusy niepełnosprawności, choć jej i tak nie polecam. Uwaga jadę (na wózku i z tekstem):
1. mam swoje miejsce parkingowe, które czasem bywa zajęte, ale wtedy zbijam piątkę z moim człowiekiem z plemienia Niepełnosprawnych, po czym dalej szukam miejsca.
2. Obcy ludzie są bardzo mili.
3. Mam pierwszeństwo do kasy w Biedronce.
4. Jestem podparta milionem poduszek jak śpię- niczym angielska Królowa.
5. Nie zużywam nóg- co oznacza większą mobilność na nadchodzącą starość.
6. Wyostrzył mi się żart i dystans.
7. Dostałam od teściowej czytnik do ebooków, żeby nie przekładać stron (to było upierdliwe).
8. Zdecydowanie bardziej doceniam życie.
9. Poznałam cudownych fizjoterapeutów (których szczerze kocham) i w ogóle wszystkich wspaniałych bywalców Kinesis!
10. Będę miała nowe hipsterskie okulary.
11. Zaczęłam słuchać dużo muzyki klasycznej.
12. Z racji niedowładu moja prawa ręka jest uzdolniona manualnie.
13. Mam czadowe blizny.
14. Noszę dresy, a i tak mam niesamowitą stylówę (pięknie i wygodnie).
15. Mam świetną historię pod nadchodzącą popularność.

TTakże mimo wszystko celebruję życie, bo mogło go nie być!

niedziela, 12 stycznia 2020

Nieprzeciętnie przeciętny dzień

Zaspokoję wasze niecierpliwe tuptanie w miejscu oczekujące na kolejnego posta i Was dokarmię. Strzelam że jesteście nieco zainteresowani moim codziennym życiem. Do rzeczy! Po relatywnie niebezsennej nocy bezboleśnie spędzonej w jednej pozycji, wstaję! Jem na śniadanko- jak zawsze, bo je kocham- musli na ciepło z owockami. Później ogarnięcie się w łazience tj. mycie zębów (zaszpanuję, że szczoteczką elektryczną), mycie i kremowanie twarzy, w zależności od czasu ilości i prędkości wykonywanych czynności- poranne siku, po czym szybki prysznic Hugo Boss'em (szpanuję). Wyjazd z mieszkania (mieszkamy w odremontowanej kamienicy z windą, która ratuje nam dupę) i wsiadka do auta. Jedziemy do mojego ukochanego Kinesis (najlepszy ośrodek rehabilitacyjny na świecie- jestem ekspertem, więc się znam!). Przeważnie mam 1,5h fizjoterapii,  po czym 1,5h zajęć neurologopedycznych, które szczerze uwielbiam. Nazywam swoich fizjoterapeutów "moimi misiaczkami", bo doprawdy nimi są. Kocham ich z całego serca i ciała. Dodam jeszcze że każdego dnia mam z kimś innym. Robię na ćwiczeniach rozmaite brawurowe rzeczy tj. chodzenie dookoła kozetki z asystą, chodzenie po sali z kijem(niczym Gandalf Biały) i asystą, podnoszenie dupy leżąc na plecach na kozetce (Chodakowska pewnie ma takie ćwiczenie), wstawanie, chodzenie po schodach (to już szczyt brawury)- mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że tak zwyczajnie i po prostu zapie*dalam po stopniach. Po tym wszystkim, zmęczona niemiłosiernie, wracam do domu. W domu ćwiczę wzrok, ale o tym innym razem. Czasem też robię ćwiczenia oddechowe i pisemne (bo te czynności oczywiście też dostały od wylewu po d*pie). W końcu wpieprzam kolację, która często jest również obiadem. Dodatkowo powinnam chodzić po mieszkaniu z Anią, ale to kończy się wraz z pierwszym płaczem ze strachu przed  wywrotką. Ostatecznie idę spać jak człowiek. Dość często przed snem oglądam najlepszy serial na świecie- "Przyjaciół" tuląc się do Pluszaczki (Aneczki). Tak właśnie wygląda mój typowy dzień.

niedziela, 5 stycznia 2020

Nie oszukujmy się

Tak dla odmiany (haha) podam powody swojej zajebistości, głównie dlatego że chcę sobie podbić i miałam wczoraj mini załamkę. Tak naprawdę będą to twarde fakty o mnie.
1. mieszkałam na Islandii.
2. jestem lesbijką.
3. grałam na perkusji (talent wrodzony).
4. jestem jakby fotografem.
5. mam wybitny gust w każdej dziedzinie (o gustach się nie dyskutuje, ale nie oszukujmy się).
6. moja mama jest albinosem, tata Hiszpanem.
7. poza aktualną niepełnosprawnością nie mam wad.
8. jestem wyjątkowo urodziwa.
9. mój intelekt onieśmiela.
10. jestem słodka.
11. obrzydliwie dobrze piszę
12. jestem pokojowo nastawiona, ale ludzie mnie wkurwiają.
13. dobrze gotuję i piorę- ogromna strata dla mężczyzn.
14. uwielbiam czytać i robię to nawet z zezem.
15. mam proste i zdrowe zęby (po dziadku), ale jak już wypadnie jeden to za nim polecą wszystkie.
16. mam szlacheckie korzenie! Było dwóch braci szlachciców- pierwszy z nich rozmnożył swój majątek, a drugi go przepił. Jestem spokrewniona z tym drugim.
17. prawie codziennie robię kupę.
18. piję dużo wody i trzymam dietę.
19. mam wybitne poczucie humoru.
20. moja główna cecha to skromność.

Coś mało, ale niech będzie!

piątek, 3 stycznia 2020

Prawda w zeza kole

Zapewne czasem zastanawiacie się jak to jest być w mojej skórze. Odpowiedź brzmi: dość ch*jowo. Powodów jest wiele:
1. nie mogę się sama w spokoju wysrać, a co gorsza- podetrzeć.
2. Minimum 2 razy dziennie sikam na leżąco
3. praktycznie cały dzień siedzę na dupie, a nie pracuję w call center.
4. nie potrafię sama się przekręcić w łóżku.
5. często jestem atrakcją turystyczną.
6. Nie wszędzie wjadę swoim niebieskim kucykiem.
7. Jak jem to często mi wypada i nie mogę tego zatrzymać, bo operuję tylko jedną ręką.
8. W knajpie (o której oczywiście da się wjechać) jem w papierowym śliniaku.
9. Całkiem często krztuszę się piciem i ciężko mi to odkaszlnąć.
10. Przeważnie cały czas mnie coś boli.
11. Muszę trzymać dietę.
12. Mam zeza rozbieżnego i widzę podwójnie.

Podsumowując: wylewu nie polecam! A w sumie mam te wszystkie powody w d*pie, bo najwspanialsza Aneczka istnieje i mnie kocha.