W związku z tym, stęskniona za Waszymi pochwałami i uwielbieniem mojego pisarskiego kunsztu, pościki będą krótsze, szybsze i skuteczniejsze. Coś na podobieństwo codziennych anegdotek, ale bez "codziennych". Czaicie?
Anegdotka z Pieko. Gdyby miała w jakimś teleturnieju dostać kategorię, byłaby to "Ludzka głupota".
Nie opisywałam jeszcze, jak wygląda moja brand new- o ironio- piekarnia. Jest to mocna, prostokątna konstrukcja z blachy falistej, z wielką, bardzo nieantywłamaniową szybą i mosiężnymi drzwiami, które najprawdopodobniej są kombinacją fragmentu czołgu z II Wojny Światowej i pancernego szkła. Paluszkiem ich nie otworzycie. W dużym skrócie, nie wdając się w szczegóły: oldschool pełną gębą, ale w tym gorszym wydaniu.
Przeciętny dzień w pracy, niekończące się krojenie chleba, a w końcu długo wyczekiwany oddech i krzesło. Siedzę i delektuję się tą chwilą samotności.
Po kilku chwilach widzę przez nieantywłamaniową szybę kobietę, która przechodzi niebezpiecznie blisko piekarni. Myślę sobie, patrząc jej z daleka prosto w twarz, "nie psuj mi tego, nie wchodź do środka, nie potrzebujesz tego pieczywa" machając przy tym delikatnie dłonią w nadziei, że sztuczka Jedi w końcu odniesie sukces. G*wno, wchodzi. Wchodzi i nie zamyka za sobą tych wyk*rwiście ciężkich drzwi, a ja nienawidzę, jak ktoś ich nie zamyka, bo jest już ZIMNO, a z ogrzewaniem kiepsko. Wstaję, patrzę na nią z nieskrywaną nienawiścią, odpowiadam martwo "dzień dobry" i proszę ładnie o zamknięcie za sobą drzwi. Kobieta patrzy zdziwiona najpierw na mnie, potem na wejście/wyjście, znowu na mnie i mówi, nieco obruszona "myślałam, że same się zamkną". NO K*RWA. Z wysiłkiem i pulsującą żyłą na skroni weszła do środka i była przekonana, że w tym nieskażonym technologią miejscu drzwi będą zautomatyzowane. Powinna dostać medal.
Postanowiłam zaszaleć i dodawać do każdego pościka niezwiązane z nim zdjęcie, na które mam po prostu ochotę.
XOXO, Kejti gerl
Smiechlam w glos w miejscu publicznym :D
OdpowiedzUsuń