niedziela, 25 października 2015

Drzwi

     Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, więc zwalam wszystko na fakt, że doba jest za krótka. Nigdy nie wierzyłam w tą sentencję. Drwiłam z jednostek, które podpierają się nią niczym średnio utalentowany, rozśpiewany chłopczyk przed mutacją, który wygrywa talent show bazując na swojej smutnej życiowej historii. To oczywiście nie jego wina. Telewizja jest po prostu ch*jowa. Wracając do sedna: nie ogarniam upływającego czasu, niby cały czas coś robię, ale wiem, że to cały czas za mało. Masło maślane, ziemniaczany ziemniak. 
W związku z tym, stęskniona za Waszymi pochwałami i uwielbieniem mojego pisarskiego kunsztu, pościki będą krótsze, szybsze i skuteczniejsze. Coś na podobieństwo codziennych anegdotek, ale bez "codziennych". Czaicie?

     Anegdotka z Pieko. Gdyby miała w jakimś teleturnieju dostać kategorię, byłaby to "Ludzka głupota". 
Nie opisywałam jeszcze, jak wygląda moja brand new- o ironio- piekarnia. Jest to mocna, prostokątna konstrukcja z blachy falistej, z wielką, bardzo nieantywłamaniową szybą i mosiężnymi drzwiami, które najprawdopodobniej są kombinacją fragmentu czołgu z II Wojny Światowej i pancernego szkła. Paluszkiem ich nie otworzycie. W dużym skrócie, nie wdając się w szczegóły: oldschool pełną gębą, ale w tym gorszym wydaniu. 
Przeciętny dzień w pracy, niekończące się krojenie chleba, a w końcu długo wyczekiwany oddech i krzesło. Siedzę i delektuję się tą chwilą samotności.
Po kilku chwilach widzę przez nieantywłamaniową szybę kobietę, która przechodzi niebezpiecznie blisko piekarni. Myślę sobie, patrząc jej z daleka prosto w twarz, "nie psuj mi tego, nie wchodź do środka, nie potrzebujesz tego pieczywa" machając przy tym delikatnie dłonią w nadziei, że sztuczka Jedi w końcu odniesie sukces. G*wno, wchodzi. Wchodzi i nie zamyka za sobą tych wyk*rwiście ciężkich drzwi, a ja nienawidzę, jak ktoś ich nie zamyka, bo jest już ZIMNO, a z ogrzewaniem kiepsko. Wstaję, patrzę na nią z nieskrywaną nienawiścią, odpowiadam martwo "dzień dobry" i proszę ładnie o zamknięcie za sobą drzwi. Kobieta patrzy zdziwiona najpierw na mnie, potem na wejście/wyjście, znowu na mnie i mówi, nieco obruszona "myślałam, że same się zamkną". NO K*RWA. Z wysiłkiem i pulsującą żyłą na skroni weszła do środka i była przekonana, że w tym nieskażonym technologią miejscu drzwi będą zautomatyzowane. Powinna dostać medal. 


     Postanowiłam zaszaleć i dodawać do każdego pościka niezwiązane z nim zdjęcie, na które mam po prostu ochotę. 





     XOXO, Kejti gerl 

1 komentarz: