piątek, 19 czerwca 2015

Rzeczy podstawowe

     Pękłam. Presja grupy (właściwie grupki) zrobiła swoje i tak oto, skuszona nadchodzącą sławą, fleszami, ściankami i psychofankami, postanowiłam stworzyć bloga i segregować swoje mniej lub bardziej absurdalne refleksje.
Wy lubicie czytać, ja lubię pisać i kocham się dzielić- to może być związek idealny. Tak dla odmiany. Zrobię co w mojej mocy, żeby nie wiało nudą i sandałem. Z góry wybaczcie ewentualne błędy wszelkiej maści- z językiem polskim pożegnałam się wystarczającą "dwóją", bo już wtedy byłam zbuntowaną artystką. Tak, powiedziałam to. Pół żartem, ćwierć ironią i ćwierć serio. Przejdźmy zatem do rzeczy podstawowych. 

     24 X 1991 roku, w czwartek (mój osobisty dzień w tygodniu, gdy celebruję życie), o godzinie 10:10, rozdarłam japę po raz pierwszy. Powinnam dodać, że już nigdy nie przestałam, siejąc chaos i zniszczenie. Przykro mi, byłam normalnym pod względem decybeli dzieckiem.
Miałam być Zosią i do tej pory (bo przecież pamiętam moment wyboru imienia) mam do tego mieszane uczucia. Wiecie, niby fajnie: mała Zosia, słodka Zosiunia, zwiewna Zosieńka, dojrzewająca Zośka, harda Zocha, aż w końcu czterdziestoletnia, nadal seksowna i uwodzicielska Zofia. Z drugiej strony coś mi nie leżało i nie czułam się żadną z tych dam.
Mój wspaniały padre, który swoją drogą jest z Hiszpanii, wyczuł moje zmieszane wibracje, wziął sprawy w swoje ręce i tak oto zostałam niepopularną Katarzyną. Kłaniam się nisko i z klasą.
Mam nadzieję, że czytaliście to w napięciu i nie mogliście się doczekać, obgryzając paznokcie czy skórki i paląc papierosa za papierosem, aż wyjawię swoje prawdziwe imię. Mój nickname, używany przez niektóre jednostki w prawdziwym życiu, jest w końcu mocno zaszyfrowany.

     Mamy już imię, precyzyjną datę urodzenia i korzenie stworzyciela, czyli trzy najważniejsze rzeczy. To może teraz mała ojczyzna?
Płock. Ani mały, ani duży. Ani biedny, ani bogaty. Gdy ktoś zapyta, ilu ma mieszkańców- nie wiem, nie zakodowałam sobie tej informacji. Czasem sprawdzam na rzetelnej, internetowej encyklopedii, ale nie przyswajam tej liczby. Od niedawna wydaje mi się dziwnie duża, bo Płock ostatnimi czasy zrobił się smutny i pusty. Miasto starych ludzi z ogromnym bezrobociem, brakiem rozwijających perspektyw i tykającą bombą paliwową. Czyli trochę Toruń, trochę mała wieś pod wsią o nazwie Brakperspektywkówko (jeśli lubicie dorywcze suchary, to mnie pokochacie) i trochę tykająca bomba paliwowa. Mimo wszystko Płock kocham. Cała tak bardzo dla mnie ważna familia tam przebywa, całe dzieciństwo i wszelkie dziwactwa też. Poza tym jest przepięknym miastem. Jeśli ktoś nie miał okazji odwiedzić to polecam nadrobić. Wjeżdżając do Płocka od jedynej słusznej strony- STARYM MOSTEM- poczujecie się, jakbyście wkraczali do baśniowej krainy magicznych drzew, gadających zwierząt, kolorowych ludzi, tańca, puszystych chmurek, słodkich snów i Orlenu. Nie, serio, widok jest bajeczny.
Niestety- albo i stety- od prawie czterech lat jestem tam tylko gościem. W sumie dzięki temu każdy wyjazd to mini wakacje, które są w jakiśtam sposób wyjątkowe. Sentymentalna Kejti.
Co do aktualnego miejsca mojej spektakularnej egzystencji mam trzy słowa klucze: pyry, oszczędność i czadowe kamienice. Tu powinien pojawić się konkurs na nazwę miasta, więc proszę bardzo.


!!!!!!!!!!KONKURS!!!!!!!!!!

Odpowiedz na pytanie: w jakiej miejscowości mieszka obecnie Kejti? W ramach jej wielkoduszności i wrodzonej dobroci ułatwia Wam nieco ten wyczerpujący czelendż i podaje wyrazy, które MOGĄ i MUSZĄ kojarzyć się z tym miastem: pyry, oszczędność i czadowe kamienice.
Pierwsza osoba, która odgadnie konkursowe hasło wygra... wybór tematu, o którym Kejti napisze w niedalekiej przyszłości. OKAZJA ŻYCIA.
Odpowiedzi proszę umieszczać w komentarzach.
Powodzenia!



Nie wiedziałam, że będę się przy tym wszystkim tak świetnie bawić. 

     Dobra, pierwszy wpis zgrabnie zaliczony. Podstawowe rzeczy, piękny tytuł.
Postaram się codziennie coś tam przelewać, z czym nie powinno być większego problemu- w tym poście (nie lubię tego słowa) mocno hamowałam długopis. Tak, długopis. Uruchomił się we mnie duch pisarza-hipstera i piszę to wszystko w pracy, bo mogę. O tym innym razem.

XOXO, Kejti gerl

9 komentarzy:

  1. Poznań- dodatkowe hasła to : kejter, bimba, ramiążko są bardzo ważne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, takich hasełek jest wiele! Wybrałam te najmniej oczywiste ;)

      Gratuluję wygranej tak swoją drogą, to było trudne zadanie!

      Usuń
  2. Poza tym świetny wpis, ma ze trzy albo cztery dna, nie jest oczywisty, pozwala czytelnikowi zagłębić się w Twoje wewnętrzne ja. bomba 5/5

    OdpowiedzUsuń
  3. I tym sposobem, po przeczytaniu tego posta, blog ten wędruje do moich zakładek! Czytałam z przyjemnością i czekam na więcej :) Pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałaś 3. Miałaś co najmniej porządną, twardą/solidną tróję w gimnazjalnym chaosie. NIE KŁAM! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A owszem, taki ze mnie zdolny dzieciak był w gimnazjum, ale pożegnanie z polskim miało miejsce w liceum, mój drogi Norku ;)

      Usuń
    2. Oj tam, oj tam. Liceum się nie liczy przecież, nie wiesz? Fakty dobiera się pod teorię! xD

      Usuń