Biegać przestałam, a to jest przecież takie czyste i cudowne. Buty nawet mam i stoją w pokoju tak, żebym je widziała i było mi nieprzerwanie głupio. Ciężko zacząć no. Poza tym wkurzam się na moją krzywą przegrodę i słabą pojemność płuc spowodowaną najprzyjemniejszym nałogiem świata. Niestety, jestem na etapie mocnego uzależnienia i nie wyobrażam sobie dnia bez papieroska, więc wybór jest dość oczywisty i przykry. Bieganie musi poczekać. Chyba, że da się to jakoś połączyć? Chociaż to bez sensu. K*rwa. Jakiś pomysł, rada eksperta?
Do wyrobienia tyłka muszę powrócić, bo nie mogę na niego patrzeć. Dobrze, że widzimy się rzadko. A słyszałam kiedyś o przedniodupnym człowieku, ciężka sprawa, nie chciałabym.
Cała reszta jest tak bliska perfekcji, że nie muszę się nią martwić. Za jakiś czas pierwsze zdjęcia efektów! Bycie fit jest spoko, ale jednak lepiej jest być mną. Finał.
UWAGA!
Świeża sytuacja z pieko wzięta, pisana na kolanie w powrotnym autobusie z czytającą wszystko na żywo, siedzącą obok pasażerką. HI THERE.
Godzina 13:43. Ogarniam sobie powoli zamknięcie punktu, czyli zwijam stopniowo bułki, robię równe słupki z monet, żeby szybciej rozliczyć kasę itp. Przerzucam pieczywo do kosza i nagle, acz jakby cichaczem, wchodzi pan. Pan ma bardzo nieobecny wzrok, około 30 lat i wygląda dość przeciętnie. Abstrahując oczywiście od nieotwartego Żubra w puszce no i tego odrealnionego wzroku. Robi dziwne rzeczy. Pierwszą z nich było ręczne i piwne zgwałcenie wagi. Ważył sobie chłopak dłoń, zaskoczył się ciężarem swojej kończyny, postawił piwo i zaskoczył się mocniej. Po tych wszystkich odkryciach wziął paczkę słomki ptysiowej i z naprawdę psychodelicznym wzrokiem stwierdził, że śmierdzi. Odłożył. Chwila spokoju. Nagle z niewyobrażalnym, wręcz nadludzkim impetem usiadł na stoliku, który jest przeznaczony ciężkim zakupom wymęczonych klientów. Proszę go ładnie o zejście. Jego odpowiedzią było rozpieczętowanie wstrząśniętego Żubra, który nie omieszkał wylać się na CAŁE SZCZĘŚCIE jeszcze nieumytą podłogę. Się wk*rwiłam. Z moich zmysłowych ust padło "K*RWA, STARY, nie możesz tu pić piwa", a po chwili srogie "wypi*rdalaj stąd". Wstał, spojrzał, trochę się zdziwił i rzucił "spoko, nawet bym cię k*rwa nie przeruchał". I puff, trafił w mocny punkt i złamał mi serduszko. Odrzekłam mu, że wyk*rwiście się z tego cieszę i "ja ciebie też" z nutą słodyczy w głosie. Wyszedł i zaczepiał przechodniów. Debil.
XOXO, Kejti gerl
Odważna Kejti ;D
OdpowiedzUsuń